top of page

Współczesny hymn do stworzenia i jogiczne moce

Zdjęcie autora: Sylwester KukułkaSylwester Kukułka

Wyczekiwany przez wszystkich miłośników muzyki współczesnej 10. Festiwal Prawykonań Polska Muzyka Najnowsza zainaugurowano koncertem, w którym wybrzmiał potencjał akustyki katowickiej sali koncertowej. W programie znalazły się  trzy kompozycje na orkiestrę symfoniczną, z czego dwie  wykorzystujące również organy i elektronikę. Wystąpiła Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia pod dyrekcją Marin Alsop.

Marin Alsop, fot. Grzegorz Mart / NOSPR

Pierwszym utworem wieczoru było At different times Aleksandry Słyż (1995). Autorka dodała do orkiestry syntezatory modularne. Jak sama tłumaczy w krótkim komentarzu, jest to medium dające jej dużą swobodę. Każdy z modułów syntezatora tego typu można dowolnie łączyć z innymi, uzyskując tym samym pożądane, dostosowane do potrzeb twórcy narzędzie tworzenia dźwięku. Trzy części grane attacca noszą tytuły odpowiadające strofom autorskiego wiersza. Czytamy w nim o „wielkim ruchu”, czy o braku „miejsca dla nas”. Ale co oznaczają te słowa? Człowiek napotyka w życiu różne sytuacje, z których niektóre wydają się sytuacjami bez wyjścia zaistniałymi przez powolne, niezauważalne, lecz systematyczne zmiany. Dopiero gdy zaczynamy dostrzegać skutki owych sytuacji, na interwencję zwykle jest za późno. W ogólnym kształcie utwór dotyczy tego typu zjawiska. Siła tej idei polega na swoistej uniwersalności. Być może słuchacz odniesie ją do płaszczyzny relacji, np. gdy najbliższe osoby stają się jakby z dnia na dzień zupełnie sobie obce. Być może ktoś inny odnajdzie w tej muzyce historię o zmianach klimatu na naszej planecie, powolnym zalewaniu połaci zamieszkałego lądu przez topniejące lody Arktyki lub pustynnieniu żyznych dotychczas obszarów. Tego typu zmiany dokonane przez dziesiątki lat powolnego procesu zobaczymy dopiero wtedy, gdy zabraknie dla nas miejsca. Gdy ocean zaleje nasze domy, a Ziemia przestanie rodzić, będzie już za późno. W utworze Słyż możemy nie zauważyć powolnego glissando, które stopniowo rozwijane, niepostrzeżenie przenosi nas w kolejne części utworu. Ocean dźwięku zalewając brzegi naszej jaźni stopniowo dochodzi do czubka głowy.



W dalszej części koncertu zabrzmiał utwór Shift Teoniki Rożynek (1991). Do standardowego składu orkiestry symfonicznej autorka dołączyła organy i sześciokanałowy „audio playback”, zwany potocznie partią taśmy. Za kontuarem organowym zasiadł Arkadiusz Bialica. Swoją kompozycję Rożynek oparła na idei tzw. Reality Shift. Pierwsze definicje tego konceptu pojawiły się w internecie już w 2018 roku,  zaś w ostatnim czasie spopularyzował się w serwisie społecznościowym TikTok. W trudnym dla wszystkich czasie pandemicznego zamknięcia twórczość użytkowników TikTok'a bardzo często nawiązywała do idei tzw. „przesunięcia rzeczywistości” (lub też jej „przemiany”). Według różnych internetowych źródeł, aby doświadczyć tego stanu, konieczne jest ćwiczenie wyobraźni oraz wejście w odpowiedni, relaksacyjny nastrój. Po zdobyciu pewnej zręczności w tych praktykach, z pozycji własnej kanapy możemy udać się w podróż do innego, pozbawionego problemów świata. Jak widać, nawet w epoce racjonalnego scjentyzmu parapsychologia wciąż rozpala ludzką wyobraźnię, tak jak rozpalała ją od niepamiętnych czasów. Nie trudno tutaj o skojarzenia choćby z siddhi – nadprzyrodzonymi mocami opisywanymi w najstarszych tekstach duchowości dalekiego wschodu. Kompozycja Rożynek obfituje w rozszerzone techniki wykonawcze – smyczki grają col legno battuto, pianista używa plastikowej karty, a instrumenty dęte szumią bezdźwięcznie, by po chwili wydobywać agresywne „slap tony”. Bardzo nietypowym zabiegiem było wręczenie wszystkim instrumentalistom harmonijek ustnych, które wykorzystali dopiero na końcu utworu, tworząc statyczne współbrzmienie. Natomiast organy… jeżeli któryś ze słuchaczy chciałby usłyszeć jaki efekt dałoby zagranie na tym instrumencie dwóch skrajnych pod względem rejestru dźwięków, utwór spełniłby jego życzenie. Materiał muzyczny poddawany jest ciągłej transformacji, tym samym odzwierciedlając ideę „shiftingu” (przesuwaćzmieniać). Sześciokanałowa taśma wykorzystująca efekty przestrzenne, może budzić skojarzenia z estetyką glitch. Istotna dla interpretacji utworu największa kulminacja nastąpiła tuż przed zakończeniem. Nagromadzona w jej wyniku energia bardzo szybko „wyparowała”. Wspomniany wcześniej epizod harmonijek zamknął utwór. Można by sądzić, że Reality Shift zakończył się sukcesem, bo w końcu przeszliśmy przez proces przemiany i zgodnie z kierunkiem procesu dotarliśmy do zupełnie innej rzeczywistości. Jednak przeczucie mówi mi, że sens utworu może być dokładnie odwrotny. Mając na względzie to, że idea „reality shift” miała być dla młodzieży raczej lekarstwem na nudę, niż źródłem praktyki duchowej w cyfrowym świecie, nie zachodzi w utworze Rożynek „połączenie z absolutem”, ani żadna „boskość” (choćby ta filozoficzna znana ze wschodnich traktatów). Zakończenie kompozycji można byłoby uznać za porażkę procesu „przesunięcia rzeczywistości”, a więc za powrót do nominalnego świata, „otwarcie oczu” i spokojną rezygnację w tle. Być może Reality Shift to utwór o samych próbach skazanych na porażkę, o sromotnej przegranej z własną psychiką, nie zaś o jej przekroczeniu. Ostateczny climax to raczej krzyk, jeszcze jedna desperacka „próba”. Być może byliśmy tutaj o włos od tytułowej przemiany. W tym świetle Reality Shift to soniczny obraz procesu zmieniania, nie zaś samej zmiany; obraz próby odnalezienia czegoś nieistniejącego – albo istniejącego, lecz niemożliwego do osiągnięcia. 


Fragment przedstawiający Okeanusa uczestniczącego w ślubie Peleusa i Tetydy na attyckim Dejnosie, ok. 600–550 r. p.n.e., British Musem w Londynie

Trzecią i ostatnią kompozycją był OKEANOS Grażyny Pstrokońskiej-Nawratil (1947). W tym utworze nie usłyszymy elektroniki, zabrzmiały wyłącznie instrumenty akustyczne – organy z orkiestrą. Kompozytorka jako jedyna nie zamieściła komentarza do utworu na stronie internetowej Festiwalu. Jedyną podpowiedzią w interpretacji dzieła może być fakt, iż jest ono częścią cyklu Eko-muzyka. Tytuł utworu jest bardzo wymowny, zaczerpnięty z greckiej mitologii: „Okeanos” to personifikacja praoceanu – źródła wszelkiego życia. Koncept tak wielki, że umyka słowom. Poeci-mistycy na całym świecie od wieków próbowali opisać w ułomnym ludzkim języku to przeczucie wiążące się z początkiem istnienia. Jest w ludzkiej psyche coś, co nieustannie każe nam to robić, próbować nadawać sensy zjawiskom obecnym w nas samych. Wizja wielkiej wody stworzenia jest jedną z tych, obecnych w wielu kulturach i tradycjach. Sama muzyka Pstrokońskiej-Nawratil jest monumentalna – ma w tym udział rozbudowana i szeroko wykorzystywana sekcja perkusji. Wydobywane z czysto akustycznego medium dźwięki nie ustępują w tym utworze swoim elektronicznym odpowiednikom. Początek utworu – dźwięki marimby w najniższym rejestrze uzyskiwane miękkimi pałkami, niskie struny harfy uderzane całą dłonią i organy powtarzające wysoki przenikliwy pisk, wszystko to symbolizuje pierwotną ciemność otaczającą proto-świat. Orkiestracja zachwyca bogactwem kolorów, by wymienić choćby smyczki, które swoimi długimi melodiami kreują metaforę nieustannie falującej, bezkresnej wody. Sakralność (może nawet liturgiczność całego procesu) podkreśla brzmienie dzwonów rurowych w kluczowym momencie utworu. Natura miota się, krzyczy, rodzi się sama z siebie. Jeśli słowa są zbyt ułomne, by dostatecznie oddać ten majestat, być może należy sięgnąć właśnie do muzyki, sztuki najbardziej odległej od słowa, oddziałującej bezpośrednio. W tym kontekście OKEANOS Pstrokońskiej-Nawratil jawi się jako święty hymn do dzieła stworzenia. Takie hymny odnajdziemy na kartach wielu starotestamentowych psalmów i starożytnych tekstów wedyjskich, jednak dzieło Pstrokońskiej-Nawratil to przemawiający bezpośrednio hymn bez słów.


Koncert otwarcia 10. Festiwalu Prawykonań zapowiedział sobą trzy dni koncertów kameralnych. Chciałoby się powiedzieć, że ów wieczór zadziałał jak aperitif, rozbudzając apetyt przed kolejnymi wydarzeniami, byłoby to jednak ogromne umniejszenie ich wartości. Wszystkie kompozycje dostarczyły różnorodnych wrażeń, które skłoniły publiczność do refleksji i żywych, kuluarowych dyskusji. Koncert nie tylko rozbudził apetyt – był jak jeden z tych wyjątkowych, sycących posiłków, po których łaknie się jeszcze więcej.

Comments


bottom of page