top of page

„Muzyka ma być przekonująca”. Rozmowa z Dawidem Grendą

Zdjęcie autora: Milena Szafrańska-KozłowskaMilena Szafrańska-Kozłowska

Podczas 36. Międzynarodowego Festiwalu Kompozytorów Krakowskich publiczność miała okazję wysłuchać utworu Qualia Dawida Grendy. Kompozycja zdobyła I Nagrodę na 64. Konkursie Młodych Kompozytorów im. Tadeusza Bairda (2023). Na łamach Ruchu Muzycznego redaktor Mateusz Ciupka napisał, że „fascynujący pod względem sonorystycznym utwór charakteryzował się logiką formalną oraz dobrze skonstruowaną dramaturgicznie narracją”[1]. Dawid Grenda w rozmowie z Mileną Szafrańską opowiada o sukcesie i swoich twórczych inspiracjach.

 
Dawid Grenda, fot. Joanna Stoga / NFM
Dawid Grenda, fot. Joanna Stoga / NFM

Milena Szafrańska: Jesteś bardzo młody, a na plakacie Twoje nazwisko znalazło się obok takich twórców jak Mauricio Kagel i Olivier Messiaen. Jak się czujesz z takim wyróżnieniem?

 

Dawid Grenda: Dla mnie to wielki zaszczyt, że Sonami Piano Duo zdecydowało się wykonać mój utwór już drugi raz. Otrzymałem słowa niezwykle pochlebne, jak na (jeszcze) studenta bez licencjatu, więc tym bardziej cieszy mnie, że utwór nagrodzony na konkursie Bairda znajduje spory entuzjazm wśród słuchaczy.

 

M.Sz: Nie tylko pochlebne uwagi co do kompozycji, ale również do wieku

kompozytora! Publiczność przecierała oczy ze zdumienia, gdy dowiedziała się o

Twoich nieskończonych jeszcze dwudziestu dwóch latach życia.

 

D.G: Moja przygoda z komponowaniem rozpoczęła się już w szkole podstawowej, wtedy to zapisałem się na lekcje fortepianu i bawiłem zapisem muzycznym. Formalną edukację muzyczną rozpocząłem dopiero w wieku dwunastu lat, w bielskiej szkole muzycznej. Pani Grażyna Krzanowska udzielała mi lekcji kompozycji i poznała mnie z prof. Marcinem Bortnowskim, u którego aktualnie studiuję.

 

M.Sz: W Kronikach mego życia Igor Strawiński wyznaje - „Komponuję przy fortepianie i nie żałuję tego. Co więcej, myślę, że jest tysiąc razy lepiej komponować w bezpośrednim kontakcie z materią dźwiękową niż tylko ją sobie wyobrażając.”

Powiedz mi, czy ukończenie klasy fortepianu pomaga Ci w tworzeniu współczesnej

muzyki, czy znajomość tego instrumentu jest dużym utrudnieniem?

 

D.G: Uważam, że jest to narzędzie pomocne, aczkolwiek jeśli chcemy pisać w systemach

nierównomiernie temperowanych to fortepian niespecjalnie w tym pomaga. Może jedynie w kontekście szkiców jakkolwiek dopasowanych do systemu dwunastotonowego. Fortepian jest przydatny, ale w kontekście spektralnej muzyki (nie fortepianowej!) nie zawsze służy pomocą. Wszystko zależy od stylu.

 

M.Sz: Czy fascynacja liczbą pojawiła się w Twoim życiu od najmłodszych lat, czy jest

raczej wynikiem inspiracji, m.in. muzyką Xenakisa?

 

D.G: Istotnie, liczbą byłem zafascynowany od małego, więc była to kwestia czasu, by łączyć zainteresowanie muzyką i matematyką. Śmiałbym twierdzić, że to właśnie przez koncept komponowania za pomocą liczb zdecydowałem o niektórych poszukiwaniach twórczych. Dzięki temu zachłysnąłem się Xenakisowską muzyką stochastyczną, a przy okazji poznałem również muzykę Griseya i Muraila, w której liczba pełni bardzo ważną rolę (chociaż oni wychodzą nie z modeli matematycznych, a z modeli akustycznych – w końcu to spektralizm).

 

M.Sz: A fizyka kwantowa?

 

D.G: Ach, fizyka! Nie znam się na niej ani trochę. Mój proces „przekładania” modeli

fizycznych polega na tym, że wpierw zgłębiam temat i poszukuję takich relacji w naukach ścisłych, które mogą się ustosunkowywać do parametrów muzycznych. Następnie piszę konieczne oprogramowanie i nie wykluczam oczywiście ucha ludzkiego – bo przecież słuchacz nie będzie w stanie wysłyszeć ukrytych warstw liczbowych. Muzyka ma być przekonująca, a to co pod spodem, liczby i modele, są wyłącznie środkiem do wyrażania ekspresji, faktury, dźwięków…

 

M.Sz: Mam przyjemność poznawać Twoją twórczość od wielu lat, zdaje się, że już od

siedmiu. Podczas pierwszych wykonań Pani Grażyna Krzanowska mówiła, że „Dawid jest zdolny, ale ciągle szuka swojego języka”. Czy przez ostatnie lata udało Ci się odnaleźć ten „ostateczny język”?

 

D.G: Zdecydowanie nie można tego nazwać „językiem ostatecznym”, ponieważ zmieniam się i ja, i moje zainteresowania. Pewne cechy idiomatyczne ciągle się konkretyzują, prawdopodobnie pozostanę na pewien czas przy liczbie, no chyba, że wrócę do muzyki intuitywnej – nie wiem, co przyniesie przyszłość.

 

M.Sz: Czy nałożone przez Ciebie ograniczenia dają Ci wolność, czy raczej twórczą

dyscyplinę?

 

D.G: Świadomie ograniczam materiał muzyczny i uznaję system tradycyjnego zapisu

nutowego. Ograniczenia materiału wychodzą bowiem w prostej linii ze ściśle przełożonych modeli matematycznych i fizycznych.

 

M.Sz: A spotkałeś się kiedyś z niechęcią wykonawców wobec Twoich długich legend

lub nietradycyjnego zapisu?

 

D.G: Nie spotkałem się z niechęcią, może dlatego, że moje legendy nie są zbyt obfite i

staram się wykorzystywać najprostszy możliwy zapis muzyczny – głównie ze względów

praktycznych. Pomimo tego studenci-wykonawcy nieczęsto preferują granie nowej muzyki. Ciekawą odmianą była prezentacja mojego utworu a-tomos (2022), podczas IX Studenckiej Konferencji Naukowej „Wieloznaczność dźwięku”, gdzie pięćdziesięciu muzyków zebrało się dobrowolnie, by zagrać utwór współczesny. Uważam to za bezprecedensowy incydent na wrocławskiej Akademii Muzycznej.

 

M.Sz: Pytałam już o fortepian, inspiracje, wykonania, ale ciekawi mnie jeszcze Twoje stanowisko wobec przyszłości muzyki. Jak Ci się wydaje, czy można stworzyć coś nowego, nie znając zasobów poprzednich epok?

 

D.G: Uważam, że mogą zdarzyć się przypadki, gdzie przy braku znajomości epok, technik, stylistyk dawnych, może powstać coś nowego. Znajomość muzyki dawnej może nakierować kompozytora na to, co już było. Największą trudnością jest umiejętność stwierdzenia, że coś było lub będzie ważne. Weźmy przykład z przełomu epok. Kto by pomyślał, że za życia Ryszarda Straussa powstanie system, który wywróci dur-moll do góry nogami! Tak samo nie można przewidzieć rewolucji w muzyce. Mamy trendy, których wcześniej nie było, jak chociażby towarzyszenie warstwy wideo, ale czy to naprawdę takie nowe? Elementy performatywne były, teatr instrumentalny Kagela był, taśmy też. Film również. Żyjąc tu i teraz nie umiem powiedzieć, co będzie tam i potem.

 

M.Sz: Jestem bardzo wdzięczna za rozmowę i życzę kolejnych sukcesów na drodze

twórczej!

 

D.G: Również dziękuję i zapraszam na kolejne koncerty.

Comentarios


bottom of page